Opis ciekawych wydarzeń, które miały miejsce na terenie gminy Kaźmierz, a także ciekawe fotografie z dodanymi opisami i komentarzami.
Historia Banku w Kaźmierzu
Z dostępnych źródeł i ocalałych dokumentów dowiadujemy się, że do podpisania statutu założycielskiego spółki pod nazwą Bank Ludowy Spółka z nieograniczoną odpowiedzialnością w Kaźmierzu, doszło dnia 3 sierpnia 1910 r. Głównymi założycielami Banku Ludowego byli m. in. ówczesny proboszcz kaźmierskiej parafii ksiądz Stefan Kruszka, ksiądz Piotr Wawrzyniak w tamtych czasach Patron Związku Spółek Zarobkowych i Gospodarczych w Poznaniu, Karol Motty ziemianin z Bytynia, Edmund Żółtowski ziemianin z Myszkowa, Stanisław Nawrocki drogerzysta z Kaźmierza, Walenty Magdziarek rolnik z Witkowic oraz dość szerokie grono działaczy z naszego regionu.
Zdjęcie o którym nic nie wiemy
Zdjęcie należące do tych, o których nie wiem nic, pochodzi prawdopodobnie sprzed II wojny światowej, ale co do tego pewności nie mam. Zdjęcie z archiwum rodziny Najderek i to, co jest pewne, to kobieta siedząca 3 od lewej, to p. Wanda Janczewska zaś siedząca 2 od prawej to p. Zofia Konopińska. Wygląda na to, że do Kaźmierza przyjechał jakiś zespół folklorystyczny, prawdopodobnie z Szamotuł, ale to tylko moje przypuszczenia.
Impreza „Pod Pawiem”
Tym razem kilka fotografii autorstwa Zbigniewa Osesa, na temat których nie mam żadnej wiedzy. Tutaj liczę na wsparcie lewobrzeżnych (dawna Nowa Wieś) mieszkańców Kaźmierza. Impreza w restauracji „Pod Pawiem”, koncercik przynajmniej dwóch wokalistek i monolog aktora Tadeusza Wojtycha. Co to za wydarzenie? Może otwarcie Restauracji „Pod Pawiem”?. Możliwe, że Dzień Kobiet organizowany przez PGR Kaźmierz, a może coś zupełnie innego.
Duch w Bytyniu
Poniższe opowiadanie to jedna z wielu opowieści, jakie słyszałam od moich rodziców, kiedy mieszkaliśmy w Warszawie i ja byłam małą dziewczynką kochającą bajki. Jednak rodzice bajki kazali mi czytać w książkach, a sami zamiast nieprawdziwych opowieści dzielili się ze mną swoimi przeżyciami. Dlatego do dziś ich świat, kiedy jeszcze nie mogłam go pamiętać, był i jest dla mnie bardzo bliski. A niektóre z postaci, które przewijały się w tych opowieściach, choć nie żyją od wielu lat i klimat ich życia zniknął na zawsze, to świat ten czuję jakbym kiedyś go sama przeżywała. Każde z tych opowiadań dotyczyło przestrzeni, w której żyjemy i dlatego może warto znać historię lokalną przez pryzmat przeżyć ludzi, którzy ją tworzyli…
Jezioro Bytyńskie i okolice
„Cudze chwalicie, Swego nie znacie, Sami nie wiecie, Co posiadacie. A boć nieśliczne Te wioski liczne? Ten kraj kochany?....”. Właśnie tę frazę z utworu Stanisława Jachowicza przypominał nam w szkole podstawowej w Kaźmierzu jej dawny kierownik i nauczyciel p. Stanisław Tobis. Zachwycaliśmy się odległymi lądami i ciekawymi miejscami w Polsce, nie zauważając jak wiele piękna jest wokół nas. Nie była to tylko nasza kaźmierzan przypadłość. Okazuje się, że z podobnym problemem spotykali się również mieszkańcy Szamotuł, którzy nie znali pięknych okolic naszego powiatu. Jednak za sprawą szamotulskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego szamotulanie poszerzali swoją wiedzę o naszym regionie. Historia ta z roku 1934 nie dotyczy bezpośrednio mieszkańców gminy Kaźmierz, ale zawarte w niej wydarzenia mają miejsce na terenie naszej gminy więc myślę, że warto ją poznać.
Rynek w latach 50.
Dacie wiarę, że jeszcze w latach 50. na Rynku przeważała zieleń? No ale asfaltu też nie było tylko bruk.
Początki działalności Kółka Rolniczego w Kaźmierzu
W czasach zaboru pruskiego i germańskiego terroru, kiedy dzieci szkolne bito i więziono za polskie nazwisko, polskie słowo modlitwy, za polską książkę, wtedy kiedy gospodarzowi, polskiemu zabraniano uprawiać ukochaną ziemię, kiedy zmuszano go do sprzedania ojcowizny lub wręcz ich wyrzucano, znaleźli się ludzie czynu, społecznicy, którzy zrozumieli, że tylko w organizacji i jedności siła. Znaleźli się w Wielkopolsce wielcy mężowie: Maksymilian Jackowski, ks. Augustyn Samarzewski, ks. Piotr Wawrzyniak, Józef Chociszewski i wielu innych, którzy wiedzieli, że przyszłość Polski należy budować na szerokiej warstwie ludu. Zaczęto się więc starać o polepszenie stanu majątkowego i wsparcie duchowe dla polskiego chłopa, któremu notorycznie zagrażały utrata majątku i wynarodowienie. W głowach tychże społeczników zrodził się pomysł na powołanie Włościańskiego Towarzystwa Rolniczego pierwowzoru późniejszych „Kółek Rolniczych”. W „Kółkach” tych wymieniano się swoimi doświadczeniami w uprawie roli, operowano wspólnym kapitałem, sprowadzano sztuczne nawozy, zboże, ulepszone maszyny rolnicze. Wydawano odpowiednie pisma, kalendarze, broszury, dokonywano zbiorowych transakcji handlowych zwalczając tym samym niemiecką konkurencję. Uświadamiając chłopa pielęgnowano polskość dbając o zachowanie naszych tradycji. Wyróżniającym się w tym temacie działaczem był Maksymilian Jackowski, który tak wiele uczynił dla ówczesnych rolników, że zyskał nawet przydomek „Króla chłopów”. W ty samym czasie ksiądz Piotr Wawrzyniak przeciwstawiał się kapitalizacji niemieckiej tworząc „Banki Ludowe", a niemieckim spółkom handlowo-gospodarczym na drodze stawały zakładane przez niego Spółdzielnie Rolniczo-Handlowe "Rolnik". Józef Chociszewski, któremu nieobce były duchowe i materialne potrzeby ludu polskiego pracował na Pomorzu, gdzie spotykał się z ludźmi na wiecach i zebraniach. Krzepił wśród mieszkańców ducha narodowego, był człowiekiem niezwykle lubianym przez rodaków. Miał opinię niezmordowanego pracownika, a za swoją działalność, która miała na celu uświadamianie ludu pod względem polityczno-gospodarczym, był prześladowany przez Niemców. Wielcy społecznicy i działacze narodowi, a przede wszystkim dobrzy przyjaciele Maksymilian Jackowski i Józef Chociszewski przez Niemców skazywani byli na więzienia i szykany, zaś przez Polaków byli uwielbiani. Największe poważanie mieli w Wielkopolsce, gdzie zapisali się złotymi głoskami w jej historii. Chociszewski dodatkowo przy pomocy Juliusza Kraziewicza założył w Piasecznie na pomorzu Towarzystwo Gospodyń (pierwsze Koło Gospodyń Wiejskich) w celu ocalenia lokalnego folkloru i podtrzymania świadomości narodowej w zaborze pruskim.
Mroczne sekrety bytyńskiego lasu
Tragiczne wydarzenia, o których tutaj mowa miały miejsce w lesie bytyńskim późną jesienią roku 1939. Co do dokładnej daty to wśród osób, które kilka lat temu przekazywały mi tę historię, zdania były podzielone. Jedni wskazywali na koniec października inni początek listopada. Ja będę trzymał się listopada, ponieważ dzięki uprzejmości Pani Doroty Jaskuła posiadam fragment referatu, jaki powstał z dokumentów (zeznań świadków) zebranych przez jej męża ppłk. Franciszka Jaskułę. Pan Franciszek przedstawił zebrane przez siebie w domowym archiwum materiały, Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Poznaniu. Na ich podstawie powstał referat zatytułowany „Zbrodnie hitlerowskie popełnione w pierwszym okresie hitlerowskiej okupacji w Szamotułach i na terenie powiatu szamotulskiego”. Referat ten w dniu 12 marca 1971 r. wygłosił ówczesny sędzia Sądu Wojewódzkiego w Poznaniu mgr Roman Sommer. Jak już pewnie część czytelników zdążyła się zorientować, sprawa dotyczy mordu, którego żołnierze niemieccy dopuścili się w lesie bytyńskim. Dużo się o tym wspomina na różnego rodzaju spotkaniach patriotycznych i rocznicowych, jednak niewiele osób zna szczegóły tej mrocznej lokalnej historii. Dlatego postanowiłem przybliżyć Państwu nieco temat na podstawie fragmentu wspomnianego referatu oraz w oparciu o materiały opracowane przez W. Próchnickiego i zamieszczone w wydanej w roku 1946 książce zatytułowanej „ZIEMIA SZAMOTULSKA W WALCE CIERPIENIU – I WOLNOŚCI 1 IX 1939 - 27 I 1945”.
Jubileusz nauczyciela p. Tomasza Jarczewskiego z Bytynia
Przeglądając stare czasopisma natknąłem się na ciekawą postać, której chciałbym dzisiaj poświęcić troszkę czasu. Chodzi o mieszkańca naszej gminy pana Tomasza Jarczewskiego z Bytynia. Tomasz Jarczewski urodził się w roku 1806, jest to na tyle istotne, że w tym samym roku urodzili się późniejsi właściciele Bytynia Ignacy Gąsiorowski i jego małżonka Eufrozyna z Niegolewskich, dzięki którym młody Tomasz otrzymał dobre wykształcenie. Najpierw na kształcenie Tomasza łożyli Antonina Niegolewska i jej brat Chryzostom, a następnie córka Chryzostoma wspomniana Eufrozyna wraz z mężem Ignacym Gąsiorowskim. Pan Tomasz był dwa razy żonaty. Z pierwszą żoną o dwa lata młodszą Anielą miał 11 dzieci. Aniela zmarła w roku 1863 i w roku 1865 w wieku 59 lat p. Tomasz ożenił się po raz drugi. Tym razem jego wybranką została o osiem lat młodsza Eleonora. No ale kim był wspomniany Tomasz Jarczewski, że warto o nim pisać. Otóż p. Tomasz był zasługującym na najwyższy szacunek nauczycielem Szkoły Polskiej Katolickiej w Bytyniu o niesamowicie długim stażu w zawodzie. W dniu 5 października 1880 r. obchodził jubileusz 50-lecia pracy zawodowej. Z tej okazji oprócz licznej rodziny Jubilata do Bytynia zjechało około 60 nauczycieli i innych gości.
W sokolnickim dworze
Przeglądając archiwalne numery lokalnej prasy, natknąłem się na numer 96 „Gazety Szamotulskiej” z roku 1933, a w nim ciekawy artykuł zatytułowany „W sokolnickim dworze” redaktora podpisanego jako Moniek, który opisuje takie oto zdarzenie. Do Kaźmierza po latach przyjeżdża znany historyk Kazimierz Jarochowski wraz ze swoim synem. Po tym, jak autor wspomina, że nie było jeszcze kolei kiedy Jarochowski Kaźmierz opuszczał, można domniemywać, że tym razem przyjechał właśnie pociągiem. Jest to możliwe, bo linia kolejowa Rokietnica-Międzychód otwarta została 01.03.1888 r., a Jarochowski zmarł 24 marca 1888 r. Kto wie, być może przed śmiercią pragnął jeszcze pokazać synowi miejsce, w którym przyszedł na świat i stąd to opowiadanie. Poniżej wspomniany tekst z zachowaniem oryginalnej pisowni.