Jako że od kilkunastu już lat pod Grunwaldem odbywają się inscenizacje bitwy z 1410 roku, w roku ubiegłym postanowiłem, że na 600-lecie tego wydarzenia muszę to zobaczyć. Jak postanowiłem, tak uczyniłem i tego roku w dniu 15 lipca wraz z rodziną udaliśmy się na grunwaldzkie pola. Po drodze odwiedziliśmy kilka miejsc związanych z pobytem zakonu Krzyżackiego na naszych ziemiach.

   Pierwszy był Toruń, miasto założone przez krzyżaków. Dokument lokacyjny dla Torunia został wystawiony 28 grudnia 1233 r. przez wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego Hermana von Salza i preceptora na Słowiańszczyznę i Prusy Hermana Balka. Kolejne miasto to Golub-Dobrzyń, dawna twierdza krzyżacka. Pięknie położony zamek, gdzie od kilku lat co roku odbywają się Turnieje Rycerskie. Na naszym szlaku odwiedziliśmy też ruiny zamku w Brodnicy. Zamek powstał w pierwszej połowie XIV wieku, a jego wieża, na której obecnie mieści się punkt widokowy ma wysokość 54 m. Tak po kilku godzinach podróży, około godz. 14.30 dotarliśmy pod Grunwald. Tam o tej porze odbywały się właśnie oficjalne uroczystości rocznicowe z okazji 600 rocznicy Bitwy pod Grunwaldem, z udziałem prezydentów Litwy, Mołdawii i Rumunii oraz polskich parlamentarzystów i bpa Bruno Plattera - Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego . Z naszych obserwacji wynikało, że publiczność tego dnia stanowili w większości przybyli pod Grunwald harcerze i członkowie grup rekonstrukcyjnych, którzy mieli brać udział w sobotniej (17 lipca 2010) inscenizacji. Zewsząd widać było wiele ekip radiowych i telewizyjnych, co wskazywało na spore zainteresowanie mediów wspomnianym wydarzeniem. Po części oficjalnej członkowie delegacji udali się samochodami na zorganizowane nieopodal tymczasowe lądowisko, z którego około godz. 16.00 wznosiły się kolejno małe, średnie i wielkie śmigłowce.

   Po raz kolejny pod Grunwald trafiliśmy w dniu 17 lipca w dzień inscenizacji wielkiej bitwy. Na miejscu byliśmy około godz. 11.00. Już na kilkanaście kilometrów przed celem widać było, że zainteresowanie imprezą przerasta jej organizatorów. Nie byłoby może aż tak źle, gdyby nie nieodpowiedzialne zachowanie kierowców, którzy zamiast cierpliwie, powoli posuwać się do przodu postanowili porzucać swoje auta na poboczach i dalej iść piechotą kilka kilometrów. Takie zachowanie doprowadziło do tego, że drogi stawały się coraz węższe. My zatrzymaliśmy się na polowym parkingu w odległości około 1.5 km od celu podróży. Dalej udaliśmy się piechotą. Zewsząd na pole bitwy podążały grupy piechurów, a im bliżej celu, tym trudniej było się poruszać w tak wielkim tłumie. No i dotarliśmy. Miejsca skąd można było popatrzeć na walczących rycerzy od wielu godzin usłane było leżącymi na ziemi ludźmi, którzy jak wynikało z rozmów zajmowali je już od wczesnych godzin rannych. Pomimo tłoku udało się nam znaleźć jeszcze miejsce skąd widoczność była nie najgorsza. Tutaj kolejna uwaga dotycząca organizacji. Ktoś bowiem wymyślił, żeby samochód o nazwie Miejski Zespół Zarządzania Kryzysowego ustawić nie na szczycie tylko w środkowej części wału, co skutecznie przeszkadzało w tym, aby spora część widzów była pozbawiona możliwości obserwacji pola bitwy. Zamiast rycerzy oglądali pomarańczowe auto i kilku gości na leżakach z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Około dwóch godzin czekaliśmy w palącym tego dnia słońcu na rozpoczęcie inscenizacji. Temperatura w słońcu grubo przekraczała 40°C. Ludzie chronili się pod parasolami i tutaj ponownie dała się we znaki ludzka głupota. Wielu młodych ludzi przybyło na Grunwald z maleńkimi dziećmi. Nie byłoby w tym nic złego, że uczą patriotyzmu brzdąców ledwo co od piersi oderwanych, gdyby nie to, że wielu z nich po prostu zapomniało, że przybyli na imprezę w towarzystwie dzieci. Pozostawione bez opieki, zemdlone maluchy kładły się jak zboże po deszczu na ziemi, skąd zbierali je jak grzyby funkcjonariusze policji. Dorośli nie wytrzymywali upału, karetki pogotowia ratunkowego zabierały co mniej odpornych z pola bitwy do pobliskich szpitali. Z całą pewnością, wiele dzieci tego dnia narażonych było na poważne niebezpieczeństwa będące następstwem udaru słonecznego. Przez kilka godzin pod parasolami, najwytrwalsi czekali na rozpoczęcie bitwy. Słowa uznania należą się tym, którzy ubrani w zbroje stali w słońcu przez całą godzinę. Zbiórkę rycerstwa zaplanowano bowiem na godz. 13.00, a sama inscenizacja miała rozpocząć się o godz. 14.00. Nie wszyscy jednak wytrzymali w upale i również potrzebowali pomocy lekarskiej. Wreszcie o godzinie 13.55 przez głośniki zaapelowano o to, aby wszyscy usiedli i pozamykali parasole, po czym z głośników dał się słyszeć głos lektora pod dyktando, którego uczestnicy inscenizacji w jakże naturalny sposób przedstawili widzom, jak przypuszczalnie mogła wyglądać „Bitwa Pod Grunwaldem”. Tego obrazu tak naprawdę nie przekaże żadna telewizja. To trzeba zobaczyć na żywo, dlatego nie dziwi mnie fakt, iż tak wiele osób chciało to zobaczyć. Świetnie przygotowani członkowie grup rekonstrukcyjnych i kaskaderzy dali wszystkim niezłą lekcję historii. Warto było to zobaczyć i już dziś planować czas w przyszłym roku tak, aby pojechać tam po raz kolejny.

   Na zakończenie krótki opis sytuacji po zakończeniu inscenizacji. Około godz. 15.20 opuszczaliśmy już pola Grunwaldu. Oczywiście nawet przewidując utrudnienia z wyjazdem z miejsca parkingowego nie przypuszczałem, że będzie aż tak źle. Wszystko po prostu stanęło, jak się później okazało stanęło na wiele godzin. My mieliśmy szczęście, przypadkowo kątem oka zerknąłem na samochód oddalający się drogą wśród łanów zbóż. Chwila na sprawdzenie terenu na nawigacji GPS i wszystko jasne jest droga polna, którą można objechać całe to kłębowisko samochodów. Ryzyko oczywiście było, bo trudno było przewidzieć, w jakim stanie jest ta droga i czy da się ją pokonać bez przeszkód samochodem osobowym. Na nasze szczęście dało się i po około 3.5 km dotarliśmy do drogi asfaltowej i dalej już bez przeszkód udaliśmy się w drogę powrotną do Kaźmierza. W ten sposób już około godz. 22.00 byliśmy w domu. Podsumowując nie polecam tego typu wyprawy rodzicom z małymi dziećmi. Jest to impreza, gdzie małe dzieci cierpią nie mniej niż rycerze w zbrojach. Dla tych jednak, którzy choć trochę interesują się historią i nie boją się przygód wyprawa na Pola Grunwaldu jest jak najbardziej wskazana.

DSCF8635.JPG DSCF8644.JPG DSCF8685.JPG

DSCF8703.JPG DSCF8780.JPG DSCF8782.JPG

DSCF8786.JPG DSCF8787.JPG DSCF8803.JPG

DSCF8806.JPG DSCF8807.JPG IMGP0033.JPG

IMGP0035.JPG IMGP0037.JPG IMGP0038.JPG

IMGP0128.JPG IMGP0129.JPG IMGP9497.JPG

IMGP9513.JPG IMGP9520.JPG IMGP9591.JPG

IMGP9599.JPG IMGP9602.JPG IMGP9603.JPG

IMGP9610.JPG IMGP9611.JPG IMGP9629.JPG

IMGP9630.JPG IMGP9632.JPG IMGP9633.JPG

IMGP9640.JPG IMGP9644.JPG IMGP9650.JPG

IMGP9659.JPG IMGP9660.JPG IMGP9661.JPG

IMGP9662.JPG IMGP9663.JPG IMGP9664.JPG

IMGP9667.JPG IMGP9675.JPG IMGP9680.JPG

IMGP9684.JPG IMGP9685.JPG IMGP9686.JPG

IMGP9687.JPG IMGP9690.JPG IMGP9692.JPG

IMGP9693.JPG IMGP9694.JPG IMGP9695.JPG

IMGP9696.JPG IMGP9697.JPG IMGP9698.JPG

IMGP9699.JPG IMGP9700.JPG IMGP9702.JPG

IMGP9703.JPG IMGP9712.JPG IMGP9715.JPG

IMGP9718.JPG IMGP9731.JPG IMGP9733.JPG

IMGP9737.JPG IMGP9744.JPG IMGP9747.JPG

IMGP9760.JPG IMGP9773.JPG IMGP9775.JPG