Pisząc te zdania widzę akurat, jak za oknem zaczyna szaleć burza, wieje silny wiatr i deszcz zaczął siec po okolicy. Liczne ostrzeżenia w środkach masowej informacji powiadamiające o tych niepokojących zjawiskach przypomniały mi, że trzy lata temu napisałem kilka zdań o nawałnicy, jaka przeszła wówczas nad Sokolnikami Wielkimi. W tym roku to już kolejny raz tutejsi mieszkańcy przeżywają podobne do tamtych chwile grozy spowodowane pogodowymi niespodziankami. Nie rzadko przyprawiają one ludzi o przysłowiowy ból głowy.
Wszystko to dzieje się za sprawą bardzo dynamicznej atmosfery, jaka kształtuje się w naszej części kraju. Z reguły ignorujemy zapowiedzi synoptyków mając w sercu nadzieję, że takie przykre niespodzianki nie dotyczą nas i okolicy, w której mieszkamy. Niestety z czwartku na piątek 06 lipca i tym razem nad Sokolnikami nocne niebo było mocno niespokojne. Gwoli ścisłości nie tylko tu aura pokazała ludziom swą potęgę, jednak to, co ujrzały moje i innych mieszkańców oczy o świcie przeszło najśmielsze wyobrażenia. W nocy przeszła nad okolicą burza z bardzo licznymi, gromkimi grzmotami i niezwykle efektownie jasnymi błyskami. Towarzyszył temu zjawisku silny i bardzo porywisty wiatr, który rozbryzgiwał po okolicy padający przy tym deszcz. Wyglądało to, jakby ktoś bardzo energicznie wymachiwał konewką zraszając na ogródku np. kwiaty. Tak się złożyło, że jechałem tego ranka z kierunku Poznania do Bytynia. Po drodze widać było liczne poobłamywane gałęzie, wygięte równo w jednym kierunki łany zbóż, krzewów i wysokich kęp traw. Po skręceniu w kierunku Pierska i Pólka widok był nadal podobny i nie niepokoił przypadkowego widza. Jednak po przejechaniu kolejnych kilku kilometrów mniej więcej na wysokości starego przejazdu kolejowego leżącego na granicy wsi Komorowo i Sokolniki Wielkie nagle pejzaż zmienił się i sprawiał wrażenie jakbyśmy wjechali w „inny świat”. Liczba połamanych gałęzi nagle wzrosła i była wielokrotnie większa od tych mijanych wcześniej po drodze. Także grubość leżących konarów świadczyła, że wiatr musiał wiać w tym miejscu z niebywałą siłą i prędkością. Leżały one na ulicy, na ławkach, skrzynkach pocztowych i wszędzie na okolicznych polach i łąkach. Leżące wokoło i mieniące się świeżą zielenią liście sprawiały wrażenie, jakby ktoś je dosłownie przed chwilką specjalnie rozsypał. Oczywiście domostwa były już bez prądu, którego brak doskwierał ludziom aż do godzin wieczornych. I w zasadzie można powiedzieć, że tylko cudem się zdarzyło, że wysokie topole i inne drzewa, jakie stoją w centrum wsi nie zostały połamane jak zapałki. Ciekawe ….. ile jeszcze takich gorących chwil będziemy przeżywać w tym sezonie, tym bardziej, że jak wspomniałem we wstępie - nowe teatrum właśnie się zaczęło? Oto kilka ujęć obrazujących pobojowisko po burzy.
fot. R. Kaczmarek